Aleksandra Hanus awansowała do finału V Krośnieńskiego Dyktanda PWSZ!

„Istnieje szczególny rodzaj piękna, który rodzi się w języku, z języka i dla języka”.

Gaston Bachelard

W dniu 13 marca 2019 roku poznaliśmy wyniki I etapu V Krośnieńskiego Dyktanda PWSZ. W szkolnych zmaganiach, które przeprowadzono w ramach Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego, obchodzonego 21 lutego, wzięło udział kilkudziesięciu uczniów z klas siódmych szkoły podstawowej oraz gimnazjaliści. Tekst autorstwa prof. Kazimierza Sikory z Uniwersytetu Jagiellońskiego, nafaszerowany pułapkami ortograficznymi, sprawił uczniom wiele trudności. Uczestnicy niemały kłopot mieli z pisownią wyrazów obcego pochodzenia (bungee, talk-show, minishow), nazw miejscowych (Machu Picchu, Cuzco, Lhasa), z pisownią łączną i rozdzielną wyrazów (nasamprzód, takichże, tymczasem, na wpół, bez mała, na co dzień). Najmniej błędów spośród wszystkich startujących w konkursie uczniów popełniła Aleksandra Hanus z klasy 7a i to ona awansowała do wielkiego finału, podczas którego reprezentować będzie Szkołę Podstawową w Posadzie Górnej. Wielkie brawa! Wychowanka Pana Waldemara Kilara zawalczy o tytuł Mistrza Polskiej Ortografii już 2 kwietnia w auli Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Krośnie. Trzymamy kciuki!

Poniżej prezentujemy tekst dyktanda.

Nowe zwyczaje klasy próżniaczej

Na wpół żartobliwie, na poły ironicznie, bez mała humorystycznie, ale rzetelnie i na wskroś przenikliwie autor tytułowej rozprawy turystykę współczesną uznał za formę zdziczałej konsumpcji, która każe podziwiać świątynie w Lhasie, kłuć się kolcami opuncji gdzieś w Machu Picchu czy Cuzco, kojąc dolegliwości wątrobowe, mieszkać w bungalowie i skakać na bungee. Nasamprzód, zanim dojdzie do etapu odchudzenia portfela czy wietrzenia karty kredytowej w pensjonacie na Wyspach Dziewiczych, trzeba przeżyć etap antycypacji i marzycielstwa. Napaść z wolna oczy reklamowymi folderami, zapaść znienacka na wyobrażeniowy hedonizm. A potem hulaj dusza! Cały boży dzień spędzony w zatłoczonych ponad wszelką miarę pociągach i na lotniskach, zespół stresu bagażowego.

A tymczasem takichże samych wrażeń może nam dostarczyć np. spływ królową polskich rzek, która na ten czas jest ostatnią naturalną wielką rzeką Europy, od swoich źródeł w Beskidzie Śląskim do Zatoki Gdańskiej. Niechby nawet popłynąć Dunajcem, który toczy swój wcale nie leniwy, szemrzący po bystrzynach nurt na północ, ku morzu. Wisłok też jest nie mniej urokliwy, a poza tym jest bezpieczniejszy: można go na co dzień przejść w bród, rzadko konieczna jest przeprawa wpław. Czeka nas tyle polskich atrakcji. Podróżując wzdłuż Wisły lub wręcz jej nurtami, ujrzymy oryginalną panoramę Polski. Zgoła niepowtarzalna architektura miast, strzeliste wieże kościołów, nadbrzeżne bulwary ukażą swe nieodległe i nieopisane piękno. Oczom współczesnego wagabundy i włóczykija dostrzec by się też dały gdzieniegdzie przycupnięte stare nadwiślańskie chaty i brudnobrązowe skrzydła wiatraków. No i ten rewelacyjny minishow natury, która szczodrze szafuje urokami łach i starorzeczy. Pośród bujnych chaszczy wre życie, chrząszcz brzmi w trzcinie, gżegżółka hołubi pisklęta, a wieczór żaby ochoczo rechoczą w formule talk-show lub gadu-gadu.