W walce o tytuł Krośnieńskiego Mistrza Ortografii

„Błędy ortograficzne to takie literackie odciski palców człowieka”.

Stephen King

W dniu 2 czerwca 2016 roku uczniowie z naszej szkoły: Karol Jurasz i Emilia Chmiel (wychowankowie Pana Waldemara Kilara) oraz Arkadiusz Krukar i Karolina Niemczyk (podopieczni Pani Marii Szczepaniak) wzięli udział w V Krośnieńskim Dyktandzie 2016, do którego zgłosiła się rekordowa liczba uczestników. Wystartowało łącznie aż 170 osób. Dla piszących była to okazja do sprawdzenia swych umiejętności z zakresu polskiej ortografii. Tekst dotyczący historii i zabytków Krosna autorstwa poety i prozaika Jana Tulika okazał się bardzo trudny.
Konkurs, organizowany przez Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich – Oddział w Krośnie i Krośnieńską Bibliotekę Publiczną przy wsparciu finansowym Gminy Krosno, miał na celu głównie popularyzację zasad poprawnej polszczyzny wśród mieszkańców Krosna i powiatu krośnieńskiego, rozwijanie zainteresowań kulturą języka polskiego, kształcenie nawyku prawidłowego stosowania podstawowych zasad ortograficznych, ale przede wszystkim okazał się formą zabawy z ortografią.

Prace sprawdzała komisja złożona z polonistów i bibliotekarzy w składzie: dr Zofia Bartecka – Prorok, Ewa Gorczyca – Kwilosz, Bogusława Bęben oraz Małgorzata Jasiewicz. Jak zwykle, najwięcej problemów sprawiła uczestnikom dyktanda pisownia małych i wielkich liter, prawidłowy zapis nazw własnych krośnieńskich obiektów, a także takich wyrazów jak: kszyki, pustułki, gżegżółka, chyży czy skuwka.
W konkursie swoje reprezentacje miało 35 szkół z Krosna i powiatu krośnieńskiego. W tym gronie znaleźli się uczniowie naszego gimnazjum. Mimo że nie zajęli czołowych miejsc, to sprawdzili swoje umiejętności z innymi rówieśnikami z regionu. Brawa za odwagę!

Tekst dyktanda adresowanego dla gimnazjalistów prezentujemy poniżej:
Wieża farna króluje nad starówką. To krośnieńska wizytówka. Na gzymsie przykleiły się skrzydlate żyjątka. Wrzeszczały nachalnie, jakby przed burzą z grzmotami. Cała przestrzeń w rynku napełniła się trzaskiem i zgrzytem kolejki. Przebojowa Marzenka i hardy Grzegorz przechadzali się po rynku. Na kamienicy Pod Zegarem widniał adres: Rynek 1 i nazwa rektoratu uczelni.
Odnieśli wrażenie, że pomiędzy Muzeum Rzemiosła a Piwnicą PodCieniami krążyły surrealistyczne dźwięki, niczym odgłosy Gżegżółki z utworów Gałczyńskiego. Pobiegli przez Słowackiego, skręcili w krótką uliczkę Pawła z Krosna. Żal, że ten XVI-wieczny humanista, którym krośnianie się chlubią, nie ma swego pomnika. Na szczęście można o nim przeczytać w Krośnieńskiej Bibliotece Publicznej. Planowali odwiedzić jeszcze kaplicę Oświęcimów nakrytą bukszpanowym hełmem i kaplicę Portiusa pod kopułą przy farze. To podkarpackie chluby, dla nas ważne jak Pałac Lubomirskich z łańcuckim herbem w błyszczącym złociście kartuszu.
Po krośnieńskiej starówce przechadza się pani wiosna. Zsuwa się na rubinowych ciżemkach ze wzgórza do rzeki. A tam wachlarz ptactwa, harmider jak na bazarze. Wrzaskliwe kukułki zagadują pójdźki, jaskółki bujają się przy jeżykach. Na Jasiołce i Wisłoku pojawiły się także, prócz krzyżówek, kszyki, pustułki, nawet piegże i głowienki. W nurcie pod korzeniami gnieżdżą się szczeżuje. Odważnie stąpa łąką bocian, żaby go lekceważą, witrażowa ważka przycupnęła na purpurowym szczeblu dzioba.
Pohukiwanie wśród zbutwiałych wierzb to pomruki sowy spod Cergowej, w której szczelinach żyją przeróżne rodzaje nietoperzy. Wokół chaszcze. W pobliżu sokół śledzi z góry chyżego węża. Nocą wszystko wstrzymuje oddech. Nierozmowny wówczas Wielki Wóz, Plejady i iskry Mlecznej Drogi nawet nie szepną. Ktoś wrzasnął na rynku. Docierało jakieś charczenie, ale koleżanki mrugnęły do chwatów i ruszyli ferajną na wymarzone chrupki z dżemem brzoskwiniowym. Marzenka i Grzegorz potruchtali do żwawej kompanii.